Perłowa Rzeka
Perłowa Rzeka
zhongguo zhongguo
733
BLOG

Nad Perłową Rzeką

zhongguo zhongguo Rozmaitości Obserwuj notkę 2

  ...leży  Kanton.

    Dla „Zachodniaka” apelacja tego miasta równoznaczna jest z nazwą prowincji, po chińsku pierwsza sylaba jest podobna i dla miasta i dla prowincji, potem dodaje się drugą dla odróżnienia nazw. Rzeka podobno tak się zwie, gdyż dawniej pływały sobie w niej perłopławy. Inni mawiają, że dawniej można było w niej znaleźć perły...i dlatego fale rzeki upodabniają się do pereł.

  Moja przyjaciółka Xiao Su opowiadała mi jak będąc małą dziewczynką przechadzała się ze swoją babcią wzdłuż brzegów rzeki i pamięta jak babcia jej pokazywała fale, mówiąc o rzece, że płacze perłowymi łzami. Kiedyś pływały po rzece drewniane dżonki, potem statki parowe.

  Od tamtej pory minęło ćwierć wieku, rzeka nadal płynie, lecz innymi drogami, usłanymi betonowanymi brzegami. Można sobie zafundować spacer i popłynąć stateczkiem jej nurtami. Zachęcam do wieczornej przechadzki kiedy Kanton wdziewa swą barwnie oświetloną w neonach szatę.

  Dotychczas mieszkaliśmy na małej wysepce Sha Mian, dawnej starej francusko-brytyjskiej koncesji o długości 8oo metrów wzdłuż Perłowej Rzeki, gdzie w XIX wieku Francuzi zajęli wschodnią część wyspy, a Anglicy zachodnią. Ulice szybko wypełniły się bogatymi wiktoriańskimi domami z zakazem dostępu Chińczyków do wyspy przez długie lata. Piękne budynki nadal istnieją, jak francuski kościół Matki Boskiej z Lourdes.  


Tutaj nie jeżdzą samochody, wśród zieleni mieszkańcy sobie nonszalancko spacerują, czas płynie z wolna, jakby w miejscu nie idąc do przodu, co należy do rzadkości w Chinach. Tutaj też jest Konsulat Polski (niestety nie mam prawa zamieścić jego zdjęcia zrobionego ukradkiem) i Amerykański (srodze strzeżony). Na wyspie zatrzymują się obywatele amerykańscy przyjeżdzający w poszukiwaniu chińskich dzieci do adopcji. W malowniczych uliczkach spotyka się szczęśliwych rodziców ze swymi małymi pociechami.

  Hotel, w którym przywykliśmy się zatrzymywać, rok temu przeszedł generalny remont, a ceny jego poszły w górę, postanawiamy w tym roku go bojkotować i emigrujemy na drugi brzeg wysepki, do starego Kantonu. Niedaleko Zielarskiego Targu o specyficznych zapachach tradycyjnych ziół lekarskich wypatrzyliśmy podczas naszego zeszłorocznego pobytu hotel. Mieszkamy na 5 piętrze. Na tej samej ulicy Xiao Su wraz z mężem prowadzi sklep z herbatą, tylko u nich ją kupujemy wiedząc, że pochodzi z renomowanych plantacji. Nasi przyjaciele mają wyjątkowo mądrego kota. Szczurów i mysz sporo tutaj, kot Mao na nie niestety nie poluje, gdyż jest zbyt leniwy, ale sama jego nocna obecność w sklepie odstrasza intruzów. Xiao Su kupiła mu małe rybki, bawi się nimi maczając w wodzie swe kocie łapy. Jest pupilem całej ulicy, zafascynowani przechodnie zatrzymują się widząc ten zabawny widok. W dzień Mao chodzi sobie swymi kocimi drogami, nigdy nie przechodzi przez jezdnię, boi się samochodów, przychodzi na obiad punktualnie w południe, potem odpoczywa w tekturowym pudełku niczym pies w swej budzie. Młode małżeństwo traktuje go jak swe dziecko.

Sklep jest mały, wszędzie herbaciane liście, pudełka i pudełeczka wypełnione po brzegi zielonym złotem. Lubimy tutaj do nich przychodzić, są bardzo mili, zawsze raczą nas wspaniałą herbatą. Jesteśmy ich wiernymi klientami odkąd otworzyli ten sklep, a więc od 6 lat. Pracują codziennie, od 9°° do 22 °°, jedyny wypoczynek to tygodniowy urlop na Nowy Rok Chiński, wtedy wyjeżdzają do rodziców. Mieszkanie ich to mała kuchenka, pokój i skrawek łazienki z kibelkiem, całość jest nad sklepem. Nie stać ich aby mieć coś większego. Za całość płacą 3000 yuanów miesięcznie i to „po znajomościach” , przy tym pomagają swym rodzicom, którzy nie mają emerytury. Trzeba więc im sprzedać sporo herbacianych liści.

Po przeciwnej stronie ulicy jest wspaniały salon fryzjerski. W Chinach  fryzjer nie tylko obcina i czesze włosy, ale również masuje ciało. Mycie włosów to godzina leżącego szczęścia połączonego z masowaniem głowy, potem masowaniem górnych i dolnych kończyn, klepaniem stóp i głów. Sama radocha!

Kanton to również jego wspaniała i delikatna kuchnia, owoce morza, ryż „po kantońsku”, jarzyny na wszelaki sposób robione, egzotyczne owoce i multum przekąsek w bambusowych koszyczkach na parze. „Tutaj je się wszystko co ma  nogi oprócz stołów i krzeseł oraz wszystko co lata z wyjątkiem samolotów.” 

W Kantonie jest upalnie, temperatura łagodna przez cały rok, duszno i parno, taki to klimat, bez zimy i śniegu. Ludzie z Północnych Chin nie darzą sympatią mieszkańców Kantonu, może dlatego, że mówią innym językiem, nie wszyscy znają mandaryński, a jeśli nim władają to z błędami się w nim wypowiadają. To samo pismo, a dwa języki.

Wieczorem w przeddzień wyjazdu żegnamy się z Perłową Rzeką w nadziei, że znów tu powrócimy!




zdjęcia:image

 * część VII

   

 

Zobacz galerię zdjęć:

francuski kościół
francuski kościół Kanton nocą widok na wysepkę Sha Mian na zielarskim targu stary Kanton Xiao Su w sklepie z herbatą stary Kanton kotek Mao z rybkami jedna z najstarszych restauracji Kantonu z 1931 roku
zhongguo
O mnie zhongguo

CHINY - to moja pasja i powołanie. KRAJ, w którym jest najwięcej ludzi do polubienia. JĘZYK, HISTORIA, KULTURA, TRADYCJA ... wszystko mnie interesuje. Wśród moich podróży po Chinach losy wiodą mnie tam gdzie jest zawsze coś do odkrycia </&lt NAGRODA ''za systematyczną prezentację kultury chińskiej i budowanie mostów pomiędzy narodem chińskim i polskim'' (2012 rok)"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości