Dwie siostry
Dwie siostry
zhongguo zhongguo
621
BLOG

D E S Z C Z

zhongguo zhongguo Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

 

 

                             Od późnej nocy pada siarczysty deszcz.

  Oh, jak ja deszczu nie cierpię... Wprawia mnie w nostalgię i smutek, nie chce nic mi się robić, piję gorącą herbatę i zastanawiam się wyjść czy nie wyjść na zewnątrz. Przecież mam dzisiaj spotkanie w przychodni medycznej w Menhai, więc już bez wahania postanawiam wsiąść w autobus i pojechać na spotkanie.

  Przez mgliste szyby gnającego autobusu wydaje mi się, że deszcz jak gdyby padał mniejszy, ale to tylko wrażenie. Po przejechanych 45 km docieram do Menghai.

  Miasto sprawia wrażenie nowoczesnego, ale gdy się zagłębiam w stare uliczki, zupełnie nic nie widzę z tej nowoczesności.

   Od rana na targu gwarno, z okolicznych wiosek wszyscy gnają na zakupy. Zatrzymuję się na moje ulubione gorące pierożki w miłej gospodzie. Dwie siostry ją prowadzą. Są rodem z sąsiedniej prowincji Sichuan. Jedną z nich smutne losy tutaj zagnały, po trzęsieniu ziemi w 2008 roku, straciła wszystko w tej tragedii, rodzinę i cały swój dorobek życia, przyjechała więc do swojej siostry i do szwagra. Szwagier prowadzi kasę, a siostry gotują. Taka rodzinna spółka. Te miłe panie zachwycają się kolorem mej karnacji i nawet uroczo pozują mi do zdjęcia:

                                          image

                                                                                           Dwie siostry

  

Przychodnia, do której mam się udać jest o jakieś 400 metrów dalej. Jest jedyną w tej części miasta.

                                        image

                                                                             Poczekalnia 

 

    Jak wskazuje dwujęzyczny napis (chiński i w języku narodu Dai) w poczekalni, miejsce to zwie się szpitalem. Młoda pielęgniarka w różowym mundurku, pani Leng Zhong Ling冷忠铃 od razu przypada mi do gustu. Jest uroczą i subtelną osobą, częstuje mnie herbatą i miłą rozmową. Jej życzliwość i uśmiech jest z pewnością rezultatem pewnych szlachetnych zalet, które właściwe są dla pielęgniarek. Szczególne oddanie i poświęcenie przypisuję pielęgniarkom. Moja Mateńka też wykonywała ten piękny zawód.

 

                                                        image

                                                                        Pani Leng z lekarzem dyżurnym

   Po krótkiej wymianie grzecznościowych formułek na przywitanie, chcę poznać jak najwięcej sekretów związanych z tym miejscem. Jestem bardzo ciekawskim i wścipskim widzem, ale taka jest moja rola, chcę się dowiedzieć wiele podczas tych kilku chwil spędzonych w tej przychodni.

   Wizyta u lekarza kosztuje 60 yuanów (trochę więcej niż 6€), trzeba ją zapłacić przed wejściem do pokoju lekarskiego w rejestracji przy głównym wejściu, dodatkowo płaci się za lekarstwa:


                                                        image

                                                                                             Rejestracja    

   W receptach wystawionych przez lekarza można znaleźć tradycyjne mikstury chińskiej medycyny oraz ''naszej'' medycyny.

   W dniu kiedy mam okazję obserwować to miejsce jest mało pacjentów. W poczekalni jest ekran TV, można sobie popatrzeć np. na najświeższe wiadomości lub obejrzeć rozrywkowe programy. Chińczycy uwielbiają programy z dialogami humorystycznymi, które rozweselają tutejszą ponurą atmosferę.

 Starsza pani z dolegliwościami wątroby siedzi właśnie w tej poczekalni, podłączona do kroplówki. Ciekawi mnie fakt ‘’kroplówek’’, z którym się bardzo często spotykam w Chinach. Widuję nawet małe dzieci z kroplówkami podłączonymi do ich małych główek, spotykam też osoby w autobusach wracające zapewnie z przychodni też z podłączonymi kroplówkami.

  Mała dziewczynka płacze, w jej błyszczących oczkach strach na widok białego kitla, daję jej kolorowy balonik i po płaczu.  

 Na pierwszym piętrze są poważniejsze przypadki wymagające hospitalizacji. Najczęściej zatrzymują się tutaj pacjenci, którzy mieszkają daleko, a którym leczenie ambulatoryjne nie pomogło. Trzeba przyznać, że koszt jest bardzo wysoki takiej hospitalizacji. Wymagana jest wpisowa suma 3000 yuanów (około 380€), co stanowi niemały wydatek. W zależności od rodzaju badania lub ewentualnej operacji przed wyjściem ze szpitala zwracana jest różnica pieniężna pacjentowi. Jest to w pewnym rodzaju kaucja, osoba nie mająca tej sumy nie może być przyjęta do szpitala. W Chinach nie istnieje ubezpieczenie takie jakie my znamy. Ten kto bogatszy może sobie je dobrowolnie wykupić, ale przecież większość zwykłych Chińczyków nie jest zamożna, zwłaszca w odległych mieścinach.

  Pomimo raczej przygnębiajacego miejsca mile czas mi zleciał.

Miła pani Leng informuje mnie, że w pobliżu jest świątynia Dai. A więc się do niej udaję, a deszcz ciągle leje.

 

                                                                        image

 

  Spotykam obok niej chłopczyka, który jakoś nieśmiało chce ze mną zagadać. Dziwię się, że dzisiaj dzień ‘’roboczy’’, a on tutaj a nie w szkole. Dowiaduję się, że ma 7 lat, w co z mieszanymi uczuciami wierzę, gdyż wygląda na więcej.

  Wnioskuję, że do szkoły na pewno uczęszcza, gdyż porozumiewam się nim w ogólnym chińskim języku, jest z narodu Dai, narodu zamieszkującego  autonomiczną prefekturę Xishuangbanna w 3 okręgach: Jinghong, Menghai i Mengla.

  Dai są adeptami buddyzmu therawada tego samego, z którym się spotykam w Laosie i Birmie. Mieszkają sobie w rozległych drewnianych domach  na fundamentowych palach chroniących je od wilgoci, gdzie pod nimi ulokowały się zagrody z domową zwierzyną. Ich głównym jedzeniem są ryby i lepki ryż.

 Lingwistycznie ich język jest zbliżony do laotańskiego i tajskiego. Kierowca autobusu, który mnie wiózł z Laosu do Chin był właśnie z tego narodu i powiedział, że bez problemu się dogaduje z sąsiadami z Laosu. Język dai pisany jest również zbliżony do tych dwóch języków. Ale mały chłopiec spotkany w świątyni nie potrafi mi przetłumaczyć napisów pod malowidłami na ścianach świątyni, mówi, że nie potrafi pisać w tym języku. W rodzinie tylko jego dziadek potrafi, a ojciec niewiele.

 

                                                         image

                                                                                              Malowidła w świątyni

 

 

 Początkowo onieśmielone dziecko powoli nabiera wiary w siebie i zaczyna bardziej przyjaźnie ze mną gawędzić, pyta się skąd pochodzę, ale nieboraczek nigdy nie słyszał o Europie, więc może naprawdę ma 7 lat. Pokazuje mi skarb i dumę tutejszego miejsca - leżącego Buddę

Dochodzę do wniosku, że na te swoje 7 lat jest bardzo wyrośnięty, ale skoro mi powiedział, że je ma, więc również postanawiam go obdarować kolorowym balonikiem:

          image

                                                              Mały kumpel

A deszcz nadal pada, pozostawiam mego małego zmokniętego przyjaciela udając się w powrotną drogę do Jinghong’u.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Poczekalnia z widocznymi statywami na kroplówki
Poczekalnia z widocznymi statywami na kroplówki Pani Leng z lekarzem dyżurnym Rejestracja Świątynia Dai Na zewnątrz świątyni Dai Malowidła w świątyni Leżący Budda Mały kumpel Mały zmoknięty przyjaciel
zhongguo
O mnie zhongguo

CHINY - to moja pasja i powołanie. KRAJ, w którym jest najwięcej ludzi do polubienia. JĘZYK, HISTORIA, KULTURA, TRADYCJA ... wszystko mnie interesuje. Wśród moich podróży po Chinach losy wiodą mnie tam gdzie jest zawsze coś do odkrycia </&lt NAGRODA ''za systematyczną prezentację kultury chińskiej i budowanie mostów pomiędzy narodem chińskim i polskim'' (2012 rok)"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości