zhongguo zhongguo
660
BLOG

„Jeśli ktoś ci da kroplę wody, wydrąż mu studnię”

zhongguo zhongguo Rozmaitości Obserwuj notkę 2

   „Spokojnie i grzecznie” usadowieni w fotelach na parterze naszego miłego hotelu czekamy na przyjazd naszych znajomych z Xiamen. Do dzisiejszego dnia jakoś dziwnie było ich nazwać przyjaciółmi. Znamy się od września 2013 roku.

Pojęcie  p r z y j a ź n i jest wzgłędne. W Chinach jest najwięcej ludzi do polubienia i do zawiązania z nimi głębokich więzów. Na ogół bywa tak, że jeśli ktoś nam się spodoba, to staramy się utrzymywać z nim kontakt przez wiele, wiele długich lat. Pozostajemy wierni temu pięknemu uczuciu.  Nasza przyjaźń tym się tłumaczy, że jest wierna i stabilna, bez uchylań i czerpania najmniejszych korzyści.

   Zerknijmy do jesieni 2013 roku... do zupełnie wyjątkowego spotkania.

  • Po wyjściu z kina, w drodze powrotnej do domu, spotykamy starsze małżeństwo „o skośnych oczach”, z walizkami na kółkach, zagubione szukające pomocy wśród przechodniów, podejrzewamy w odnalezieniu hotelu. Podchodzę z zapytaniem czy mówią po chińsku i w czym mogę im pomóc. Z uśmiechem trochę zaskoczeni afirmują i wskazują kartkę z adresem hotelu. Proponuję, że możemy ich podprowadzić na niniejszy adres domu, który znajduje się w sąsiedztwie. Jak się okazuje hotel nie istnieje, nasi  przypadkowo spotkani przechodnie padli ofiarą oszustów internetowych. Zarezerwowali w sumie 5 dni, ale na szczęście zapłacili tylko za jeden nocleg. (nie muszę wnikać w szczegóły, że paryskie hotele są drogie)

 

  • Wszystko jest prawie mało ważne, ale co dalej czynić? Mili nieznajomi są zmęczeni po długiej podróży i bardzo rozczarowani. Widzę na ich twarzach, że pierwszy kontakt z najpiękniejszym miastem na świecie (w/g mojej opinii) się nie powiódł. Znam w okolicy kilka hoteli, ale wszystkie są dość kosztowne. Nie ma wyjścia, udajemy się na zwiady. Poszukiwania są podobne do tych, które czynimy w Chinach – wejście do hotelu, spytanie o cenę, warunki i najważniejsza ewentualna negocjacja o cenę. Po prawie 1½ godzinnej wędrówce szczęście się do nas usmiecha. Mają spanie, ale tylko na jedną noc, hotel od następnego dnia jest zarekwirowany dla innych przybyszów. Asekurując ich, zapewniam, że do jutra coś znajdziemy i proponuję, że odpoczynek dobrze im zrobi.

 

  • Umawiamy się za kilka godzin...

 

  • W tym czasie znajduję inny hotel na resztę pobytu w najpiękniejszym mieście świata.

 

  • Wracamy o 17°° z dobrą nowiną do przybyszów. Mam wrażenie, że znamy się od dawien dawna. Nasi nowi przyjaciele są emerytowanymi nauczycielami fizyki, obydwoje rodem z Jiangsu mieszkają w Xiamen, portowym mieście w południowo-wschodniej prowincji Fujian. Xiamen jest miastem partnerskim Słupska.

W Xiamen byliśmy w 2010 roku, zostały z tego pobytu mieszane wspomnienia. Jak na ironię losu, podobne do incydentu tych starszych ludzi poznanych w Paryżu . Wówczas trafiliśmy również na „oszustów hotelowych”. Ale pozostały też i miłe wspomnienia, takie jest życie, o złym nie trzeba długo pamiętać.

Nie wiem lub wolę nie wiedzieć jak mogłyby się potoczyć  losy państwa Zheng gdyby nie trafili na nas. Cieszę się, że nasza pomoc była owocną. To  przykre zdarzenie zaowocowało w więzy polsko-francusko-chińskie.

Takie jedno małe wydarzenie może wnieść dużo pozytywnego w życie człowieka i zakorzenić się na dobre w mym sercu.

Z wielką niecierpliwością czekamy więc na to nasze spotkanie. Tym razem w Chinach.

  Pan Wen Duo koniecznie nalegał, że przyjedzie wspólnie z żoną Shuang Yu po nas do Quanzhou.... i zabierze nas do siebie, do Xiamen.

  Radość, okrzyki, uśmiechy i obściskiwanie się. Chińczycy z reguły nie są wylewnym narodem i nie okazują publicznie swych sentymentów. Tym razem jest inaczej. Wspólnie się cieszymy i jedziemy pięknym samochodem do domu w Xiamen!

   Jesteśmy na miejscu bardzo szybko. Xiamen od Quanzhou jest odległe około 100 km. Nasi przyjaciele nie mieszkają w jego centrum, a więc po godzinie jesteśmy na miejscu. Są dumni ze swego nowego mieszkania: trzy pokoje, przestronny salon, jadalnia, kuchnia, łazienka i balkon. Nasza sypialnia jest cudowna,  mała i bardzo przytulna. Najwspanialsze jest rozległe  łoże z rozwieszanym baldachimem gdy tną komary:

        

                                                image

Wen Duo i Shang Yu pochodzą z Jiangsu – prowincji  położonej w środkowej części wschodniego wybrzeża Chin. Jej nazwa jest połączeniem Jiangning (Nankin ) i Suzhou. Po zakończeniu swej kariery zawodowej emerytowane małżeństwo przyjechało do Xiamen, gdzie mieszka ich jedyna córka Qing. W  ramach  łączenia rodzin, zwłaszcza emerytowanych rodziców z jedynakami, bez problemu otrzymali miejscowe hukou  Dzięki temu mogli kupić swe piękne mieszkanie prawie „za grosze”.

Spokojnie tutaj ... dzień wcześnie staje na nogi, wokół dużo zieleni, nieskażone powietrze i cicho. W tym nowoczesnym kompleksie jeszcze sporo mieszkań jest niezamieszkanych.  Rano budzi nas śpiew ptaków i odgłosy przebijającej się lotki za pomocą rakietek. Starsze małżeństwo rano gra w badmintona. Jest to oznaką dla nas, że musimy wstawać. Jeszcze przed śniadaniem Wen Duo codziennie rano o 6°° uprawia taijiquan. Podglądamy jego wspaniałe wyczyny przez okno naszej sypialni:

       

                                                        image

   Gościnność naszych gospodarzy przekracza wszelkie możliwości. Jesteśmy zażenowani takim przyjęciem. Codziennie organizują nam wypady w okolice. Wystarczy tylko nam wsiąść do samochodu bez plecaków, bez bagaży i wygodnie korzystać z usług przemiłych przewodników.

   Zgodnie z konfucjańską myślą:

„jeśli ktoś ci da kroplę wody, wydrąż mu studnię”

widzę, że spłacają nam dług grzecznościowy wiążący się z ich pobytem w Paryżu.

     Dzisiaj poznamy ich córkę Qing, która zaprasza nas na obiad. Cieszymy się na tę myśl, że zobaczymy jedynaczkę tak bardzo ukochaną przez swych rodziców, o której dużo dobrego słyszeliśmy. Czas jest ograniczony. Qing pracuje w banku i nawet w niedzielę jest zajęta i uzależniona od swojej pracy. Wieczorem wylatuje do Shanghai’u, ale koniecznie chciała nas poznać. Stąd to spotkanie zorganizowane naprędce w restauracji. Jesteśmy gośćmi córki naszych gospodarzy, a więc jak to bywa w Chinach usadowieni na honorowym miejscu naprzeciwko drzwi. Wspaniała uczta wydana na naszą cześć jest okazją do posmakowania tutajszych specjałów, które kolejno są przynoszone na okrągły stół.

 image

 

   Jesteśmy zauroczeni Qing. Na spotkanie przyszła z urodziwym i wyspostowanym młodzieńcem.  To jej syn, który uwielbia kulture japońską i chciałby studiować w Kraju Kwitnącej Wiśni. Właśnie w tych dniach zdał egzaminy i oczekuje na ich rezultaty.

   Po tak miłym spotkaniu smutno jest nam się rozstać z częścią rodziny Zheng. Dobrze, że są telefony i internet, aby pozostać w kontakcie...

Obok dzisiejszej restauracji, trzy kroki dalej leży słynny Xiameński Uniwersytet:

                                      image

 Po obiedzie, w ramach dobrego trawienia przechadzamy się po miasteczku uniwersyteckim. Uniwersytet został wzniesiony w 1921 roku dzięki hojności  zamorskiego Chińczyka. Pan Tan Kah-Kee, rodem z prowincji Fujian założył Uniwersytet w Xiamen i wspierał go dopóki rząd Republiki Chińskiej przejął nad nim kontrolę w 1937 roku.  Był on wybitnym przedsiębiorcą, działaczem społecznym i filantropem  w Singapurze i ostatecznie przywódcą komunistycznym w ChRL :

                                          image

Był to pierwszy uniwersytet założony w Chinach z darów. Znajduje się tutaj wiele budynków z epoki republikańskiej położonych wśród zieleni i otoczonych ładnym jeziorem.

                                             image

   Całość stwarza dogodne warunki do promenady odległej od hałasu wielkiego miasta. Miejsce to jest oazą zieleni... nic dziwnego, że studenci wyjątkowo je sobie upodobali do nauki. Miasto jest uznane za najlepsze harmonijne środowisko życia w Chinach.

     W to słoneczne niedzielne popołudnie warto zajrzeć do świątyni Nán pǔtuó znajdującej się w malowniczych okolicach. Sporo tutaj ludzi, świątynia przyciąga wiernych z całej Azji południowo-wschodniej. Klasztor jest poświęcony bodhistawie Guanyin. Wierni modlą się, zapalają kadzidełka w rytmie melodyjnych spiewów mnichów.

                                              image

    Nasi przyjaciele nie są buddystami, są katolikami. Dzisiejszy katolicyzm w Chinach jest dość skomplikowany. Istnieją dwa kościoły. Pierwszy to „oficjalny” – kontrolowany przez rząd,  nie uznaje on  autorytetu Stolicy Apostolskiej. Drugim kościołem jest „podziemny” – lojalny w stosunku do Watykanu. Szacunki dotyczące liczby chińskich katolików są zmienne. W/g prasowej Agencji Misji Zagranicznych w Paryżu, w 2010 roku było 5 milinów 710 000 katolików w Chinach. Inne źródła szacują, że jest ich 12 do 14 milionów.  W moim gronie mam również kilku przyjaciół, którzy są katolikami.

   Po tak aktywnym dniu, wieczorem powracamy do naszego gościnnego mieszkanka. Po drodze zatrzymujemy się na zakupy. Nasi gospodarze zaplanowali ryby na kolację. Nie bez kozery, wszak Xiamen leży nad morzem.

 

zhongguo
O mnie zhongguo

CHINY - to moja pasja i powołanie. KRAJ, w którym jest najwięcej ludzi do polubienia. JĘZYK, HISTORIA, KULTURA, TRADYCJA ... wszystko mnie interesuje. Wśród moich podróży po Chinach losy wiodą mnie tam gdzie jest zawsze coś do odkrycia </&lt NAGRODA ''za systematyczną prezentację kultury chińskiej i budowanie mostów pomiędzy narodem chińskim i polskim'' (2012 rok)"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości